Listopadowy przejazd do Srocka
W pewien listopadowy dzień wybrałem się na rower. Wyruszyłem jeszcze przed godziną wschodu słońca, a jako cel obrałem sobie odwiedzenie miejscowości Srock. Po nocy, na ziemi pojawił się pierwszy tej zimy śnieg. Nie było go za dużo, ale miło było sobie przypomnieć jak wygląda.
Po drodze na moment zatrzymałem się przy palmowym tarasie widokowym „Las Palmas” koło Żeromina. Jak już tam dojechałem akurat zaczęły padać grube płaty śniegu. Ciekawie komponowały się z rosnącymi tam palmami. Dobrze też roztapiały się na mojej kurtce powodując jej zawilgocenie.



Po małym posiłku regeneracyjnym w postaci batona ruszyłem dalej. Za wsią Rzepki spotkałem samego Jana Nepomucena. Stał sobie spokojnie, bez ruchu patrząc na przejeżdżających wędrowców. Ogólnie zdawał się być dość skamieniały. Z tablicy informacyjnej wynikało, że zaprosili go tu okoliczni mieszkańcy na pamiątkę stu lecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Później doczytałem, że Pan Jan jest często też proszony o ochronę pól przed zalaniem lub suszą.
Jeszcze wracając do tej niepodległości, ***** ***.

Następny przystanek, Srock. Ta mieścina zawsze kojarzy mi się z wyjazdami na wakacje w dzieciństwie. W pamięci utkwił mi widok tamtejszego kościoła, podziwianego zza tylnej szyby żółtego Fiata 126p moich rodziców. Może ta tęsknota za wakacjami i ciepłymi dniami spowodowała, że się tego dnia tam wybrałem.
Srock zdobywałem korzystając z podejścia północno-wschodniego. Już z daleka po okolicy unosiły się śpiewy liturgiczne. Wierni nie zawiedli i mimo pandemii parking przed kościołem wypełnił się samochodami.


Jako, że miałem siły w nogach, postanowiłem jeszcze pojechać do Moszczenicy. Dojeżdżając tam mijałem sąsiednie Gajkowice. Przejrzystość powietrza zdecydowanie spadła, bynajmniej nie przez mgłę. Okazało się, że to piekarnia uruchamiała swój piec, aby przygotować na rano świeże bułeczki dla okolicznej ludności.

W Moszczenicy zwiedziłem zespół pałacowo-parkowy. Wjeżdżając od strony stawów rybnych zostałem dogłębnie przeszyty wzrokiem okolicznych wędkarzy. Ostatnio byłem tu 10 lat temu, może mnie kojarzyli. Bardzo miło zaskoczyłem się, że sam park został gruntownie odnowiony. Zapewne nie bez przyczyny uznawany jest za jeden z ciekawszych parków w stylu naturalistycznym w całym województwie. Jeśli chodzi o sam pałac to stracił swoje walory użytkowe już dawno temu i raczej już ich nie odzyska. Pan Karol Ender zapewne nie byłby zadowolony. Dobrze, że chociaż jego fabryka w Pabianicach na ulicy Zamkowej 5 jeszcze stoi.
To by było na tyle. Na zakończenie zamieszczam jeszcze zdjęcie dzika z hodowli w Hucie Dłutowskiej.




One Comment
Michu gogogo
Świetna mini rajza 🙂